Moje dziecko od zawsze uchodziło za wzór pod względem apetytu. Nigdy nie mieliśmy problemów na tym polu – zjadała ze smakiem każdy posiłek, zadziwiając tym wszystkich dookoła. Oczywiście pękałam z dumy, że moje dziecko nie kaprysi. Aż tu nagle po 2 latach wspólnego życia…BUM! Z dnia na dzień, skończyła się jedzeniowa idylla, a zaczęła walka o każdy posiłek. I jak się okazało, bardzo łatwo o błędy na tym polu, które po drobnym skorygowaniu, pozwoliły nam powrócić do radości jedzenia posiłków. Jesteście ciekawi jak? Zatem posłuchajcie mej opowieści.
Dawno, dawno temu…Dobra, żartuję. Wcale nie tak dawno, bo na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy, z dnia na dzień dołączyłam do grupa Matka Tadka Niejadka (swoją drogą, jak to ładnie brzmi!). Niestety, w życiu codziennym tak słodko to nie wygląda. Odpychanie talerza z wymownym „NIE”, odporność na wszelkie rodzicielskie zagrywki z odwracaniem uwagi i bajerowaniem na wszelkie sposoby również nie zdawały egzaminów. Potrawy najprostsze i najbardziej wymyślne, dekorowane, wesołe…Naprawdę, nic nie było w stanie złamać uporu mej Zosi. Tymczasem recepta była bardzo prosta…
ODPUŚĆ
Tak, wystarczyło w naszym przypadku odpuścić. Dać młodej odetchnąć od nadskakiwania, szantażowania, kombinowania. Uwierzcie, dzieci są o wiele sprytniejsze, niż się nam wydaje i wyczuwają nasze rodzicielskie zagrywki na kilometr. A dla uzmysłowienia, skąd ta niechęć do jedzenia, proponuję zrobić proste ćwiczenie i cofnąć się w pamięci do czasów swojego dzieciństwa. Czy pamiętasz, jak mama albo babcia wpychała w Ciebie warzywa, kotlecika, ziemniaczki? I co się wtedy działo? Zapewne tak jak każdy, automatycznie miałeś jedzeniową blokadę. A jeśli dołożymy do tego szantaż w postaci braku deseru, bajek, spaceru…Nie dość, że posiłek nie został zjedzony, to jeszcze awantura wisi w powietrzu.
WYLUZUJ
Warto mieć na uwadze swoje wspomnienia z dzieciństwa i czasem wyluzować. Łatwo powiedzieć, gorzej zrobić. Ale uwierz – przeszłam przez to i udało się! Jak każdej matce zależało mi na tym, aby moje dziecko zjadało w całości pełnowartościowe posiłki i hasło „odpuść” przyprawiało mnie o gęsią skórkę. Tymczasem, takie podejście przyniosło oczekiwane skutki zaskakująco szybko! Młoda poczuła, że to od niej zależy, ile zje, co zje, kiedy zje, zupełnie samodzielnie. Mało tego – tak przejęła się dorosłością, że odnosi talerz po jedzeniu do kuchni i wyciera ewentualne pozostałości posiłku ze stołu!
PODSUMOWUJĄC
Kochany rodzicu, stosując powyższe zasady (o ile zasadami można nazwać totalne odpuszczenie), wychowasz swoje dziecko w spokoju i z pozytywnym nastawieniem do jedzenia. Zaoszczędzisz niepotrzebnych nerwów nie tylko sobie, ale przede wszystkim dziecku. Niech wspólne posiłki będą miłym wspomnieniem dla całej Waszej rodziny, tego Wam życzę z całego serca. Dlatego wprowadźcie te proste zasady w swoim domu i przekonajcie się, że odrobina luzu nikomu nie zaszkodziła, a wręcz przeciwnie, przynosi tak ważną w dzieciństwie (jak i w całym dorosłym życiu) radość.